Zmartwychwstanie Mandelsztama
Po Archipelagu krąży dziwna fama,
Że mają wydawać Ośkę Mandelsztama.
Dziwi się bezmiernie urzędnik nalany:
Jakże go wydawać? On dawno wydany!
Tłumaczy sekretarz nowy ciężar słowa:
Dziś «wydawać» znaczy tyle, co «drukować».
Powstał mały zamęt w pamięci strażników:
Którego Mandelsztama? Mamy ich bez liku!
Jeden szyje worki, drugi miesza beton,
Trzeci drzewo rąbie — każdy jest poetą.
W oczach urzędników rośnie płomień grozy,
Bo w szwach od poetów pękają obozy.
Przeglądają druki, wyroki — nic nie ma,
Każda kartoteka zmienia się w poemat.
A w tym poemacie — ludzi jak drzew w tajdze,
Choćbyś sczezł, to tego jednego — nie znajdziesz!
Stary Zek wspomina, że on dawno umarł,
Lecz po latach Zekom miesza się w rozumach.
Bo jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?
Skądże mają wiedzieć w syberyjskich borach,
Że to «życie» to tylko taka — metafora.
Patrzy z góry Osip na te wyspy krwawe
I gorzko smakuje swą spóźnioną sławę.
Bo jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?
Skądże mają wiedzieć w syberyjskich borach,
Że to «życie» to tylko taka — metafora.
<20.8.1987>, Мюнхен
|
|
Jacek Kaczmarski
http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/wiersze_alfabetycznie/kaczmarskiego/z/zmartwychwstanie_mandelsztama.php